Piękna łąka kwietna zamiast pięknego trawnika
Marzy się Wam własny kawałek dzikości, zamiast ugładzonej zieleni wokół domu? Zmieńcie to! Zrobienie sobie własnej łączki nie jest trudne, a zapewnia wrażenia, jakie są poza zasięgiem, „cywilizowanego”, równego trawnika.
Różnorodne kwiaty, nierówne źdźbła traw, pracujące pszczoły i trzmiele. No i jeszcze ten piękny zapach! Wszystko to możemy mieć na własność. Oczywiście pod warunkiem, że nie jesteśmy wielbicielami trawy w wersji „wojskowej”, a więc wszystko w jednym kolorze i równo, jak od linijki.
Przygotowanie
Niestety, żeby cieszyć się własną, przydomową łąką nie wystarczy wszystkiego zostawić z rękach natury, a więc nie kosić trawnika i pozwolić, by otoczenie zarastało po swojemu. Trawnik trzeba zniszczyć! Mówiąc dokładniej, chodzi o jego staranne przekopanie, wybranie roślin, które do tej pory rosły w miejscu, gdzie chcemy mieć łąkę. Podobnie rzecz się ma z nowym terenem, który w ogóle nie był zagospodarowany.
Najlepszą porą na to wszystko są wiosna (do maja) albo późna jesień (listopad).
Sianie
Odpowiednią „łąkową” mieszankę nasion bez problemu kupimy w dobrym sklepie ogrodniczym. Warto przy tym zwrócić uwagę, z jakich roślin się składa. Ważnych jest kilka zasad:
- Nie może być za dużo kwiatów (pożądane są odmiany dzikie, łąkowe – ogrodowe mogą się okazać za słabe, więc trawa je zagłuszy) w stosunku do odmian trawy.
- Unikamy odmian jednorocznych (bo takie trzeba siać co roku…).
- Wszystkie rośliny powinny być dostosowane do warunków panujących w miejscu, w którym je posiejemy (temperatura, wilgotność, nasłonecznienie).
Nasiona warto pomieszać z piaskiem. Dzięki temu posiejemy je równomierniej. Potem wbijamy je walcem ogrodowym i… czekamy. 🙂
Podlewanie i nawożenie
Poza momentem, gdy zakładamy naszą łąkę, nie musimy jej podlewać – w końcu ma być namiastką naturalnej, dzikiej. A takich się nie uprawia – natura robi swoje. Oczywiście wyjątkiem są okresy suszy, gdy brak wody może zniweczyć cały nasz wysiłek.
Nawożenia warto unikać, bo jego skutkiem ubocznym może być to, że niepożądane rośliny rozrosną się ponad miarę.
Koszenie
Jak już wspomnieliśmy, mieszanek może być nieskończenie wiele – nie ma więc jednej zasady dotyczącej ich wszystkich. Na pewno nie można robić tego zbyt często, bo przecież nie chodzi nam o równy, parkowy trawnik. Eksperci zalecają koszenie takiej przydomowej łąki raz do roku, a co najwyżej trzy razy.
Pierwsze koszenie powinniśmy zaplanować nie wcześniej niż w czerwcu. A po ścięciu roślin zostawmy je na miejscu – niech ich nasiona wyschną i się rozsypią, udoskonalając naszą małą „dzicz”.
Można też nieco zaszaleć – kto ma większą kwietną łąkę, niech ją podzieli na kilka oddzielnych i każdy kawałek kosi w inny sposób, z inną częstotliwością. Dzięki temu inne rośliny będą tam dominowały w innych porach roku, a wokół domu zrobi się różnorodniej, wielobarwniej i radośniej.
Ba, można też gdzieś w odległych zakamarkach zostawić skrawki zupełnie niekoszone – to szansa dla jeszcze innych gatunków. Zyskają na tym wszystkim owady zapylające – każdy znajdzie tu coś dla siebie. A skoro mamy w Polsce ponad 470 gatunków (!) owadów pszczołowatych (np. trzmiele to też pszczoły), warto każdemu z nich dać szansę.
I sobie też – na dbanie o przyrodę i spokój ducha. Niedawne wielkie badania przeprowadzone przez duńskich naukowców wykazały, że dzieci wychowujące się w otoczeniu zieleni rozwijają się lepiej.